logo
Strefa architekta - logowanie
EN
ZAWóD:ARCHITEKT
19.03.2023

Zarządzanie ryzykiem

il.: nuonuo.
il.: nuonuo.

Źródło: Z:A 3(21)/2011

Zarządzanie ryzykiem to w okresie postkryzysowym zdecydowanie jedno z częściej wymienianych pojęć. Jest niczym królik z kapelusza, czyli cud wyciągany na zamówienie przez iluzjonistę. A przecież wszyscy wiedzą, że królik w kapeluszu nie mieszka. Ryzyko jest więc w tym znaczeniu pojęciem abstrakcyjnym, a jednak – realnym i wymagającym starannej oceny prawdopodobieństwa.

O umiejętności oceny potencjalnego zagrożenia decyduje suma posiadanych rzetelnych informacji opartych na faktach, doświadczenie zawodowe, ale także ustalone zasady, które obowiązują wszystkich graczy zmierzających do osiągnięcia ryzykownego celu.

Budowanie to proces inwestycyjny obarczony wieloma elementami ryzyka, który uświadamia wszystkim jego uczestnikom, że kluczowym momentem weryfikacji poziomu podjętej „spekulacji” jest chwila przekazania do użytkowania celu tego zbiorowego wysiłku, czyli gotowego obiektu budowlanego. Ale nie jest to moment ostateczny, bo również eksploatacja obiektu zaliczana jest do zakresu, w którym mogą ujawnić się błędy popełniane w trakcie projektowania i budowania, ze skutkami odpowiedzialności przyjętymi we wspomnianych zasadach gry.

Architekt projektant, który czynnie uczestniczy w procesie budowlanym i zarządza ryzykiem w inwestycji według wyznaczonych obowiązków i praw, jest jednocześnie zakładnikiem odpowiedzialności zawodowej, prawie zawsze wykraczającej poza ustalony zakres, dotyczącej możliwych i realnych skutków finansowych podjętych decyzji. Architekci wiedzą także, że nie sposób się od tego ciężaru kompletnie uwolnić.
Jest to pierwszy stopień w skali ryzyka, który trzeba uświadamiać architektowi i oswajać go z nim już na etapie edukacji, praktycznie w kołysce.

Istnieją też kolejne prawdy o ryzyku uprawiania tego zawodu. Jesteśmy poddani – w ramach przyjemności projektowania – ustawicznej presji wyniku, wzmacnianego w ramach obowiązujących reguł okolicznościami często od nas niezależnymi. Do tych okoliczności zaliczam: prawo, pieniądze i władzę nad umysłami naszych klientów, a w konsekwencji – czas. Choć filmowy cytat brzmi: „czas się nie liczy, liczy się życie”.

W ten sposób przyjemność projektowania może stać się nieprzyjemnością, jaka płynie z bezinteresownej satysfakcji z brania udziału w ryzykownej grze pt. Formalne budowanie za pieniądze klienta, które udostępnia i certyfikuje bank. To doskonały znak wyżej wspomnianego czasu – architekt, mający często najwięcej informacji o możliwych zagrożeniach budowy, nie może podjąć suwerennej decyzji, bo w obowiązującej kolejce do bycia autorytetem wykluczają go zarządzający ryzykiem klienta prawno-finansowi monopoliści.

W efekcie – dokumentacja projektowa w obrocie prawnym puchnie od załączników i formalności technokratycznych, spychając sens projektu i pracy nad nim w byt automatyzmu składanego „oświadczenia”. Tak oto niezrozumiałe, acz utrwalone reguły rynku, optymalizujące pojęcie zysku z umykającą wartością ludzkiej pracy, wpływają na aspekt nisko identyfikowanej odpowiedzialności zawodowej.

Architekt zdecydowanie nabiera pewności siebie przy stawianiu warunków w sytuacji, kiedy ma mocną własną pozycję finansową. Aby ją wzmocnić, trzeba więc w IARP wypracować – w sensie kapitałowym – pojęcie zawodowej asekuracji zbiorowej i mechanizmy zasad dostępu do jej środków. Na przykład nakaz spełniania kryteriów brzegowych, w tym – umowy gwarantowanej w relacji do skali zarządzania ryzykiem. Taki bank gwarancji ryzyka jest przecież możliwy do zastosowania jako poziom standardu zawodowego, który stabilizuje jednocześnie dopuszczalne odstępstwa od reguł.

W opisie zjawiska mieści się również relacja pomiędzy ryzykiem i zaufaniem. Skala prawa do zarządzania ryzykiem zwiększa się proporcjonalnie do rosnącego zaufania. Cieniem na tej wartości kładzie się jednak materia hierarchii i czytelności podmiotów wymienionych w prawie budowlanym w relacji do definicji, takich jak: prawo, pieniądze, władza, odpowiedzialność.

Rozwiązaniem radykalnym, usuwającym niejasność zasad gry w budownictwie w momencie niewydolności, byłoby uproszczenie struktury funkcjonowania z maksymalną eliminacją pośredników – także z obrotu kapitałowego. Taka sytuacja zwiększyłaby zakres przyznanych pozostałym uczestnikom przywilejów, ale i poziom odpowiedzialności na styku z ryzykiem. Czy jest to jednak możliwe w momencie narastającej tendencji do uszczegóławiania, pozycjonowania i asekuracji, rozumianych jako dywersyfikacja ryzyka?

Do tej pory w takich sytuacjach decyzja spoczywała zawsze w rękach i głosach monopolistów prawa oraz finansów. Niestety ze zbioru branych pod uwagę głosów eliminowano głos projektantów, w tym architekta projektanta, czyli głównego koordynatora budowy i reprezentanta klienta.

Czy w takim razie Trybunał Konstytucyjny, podejmując 20 kwietnia 2011 r.1 decyzję o konieczności administracyjno-publicznego dialogu nad zgodą budowlaną, obdarzył także niskim zaufaniem i uznał za niewystarczająco zrównoważony „kapitałowy” projekt zasad zarządzania ryzykiem na rynku procesów planowania, projektowania i budowania? Odpowiedź pozostanie tajemnicą „domyślnego” uzasadnienia. Nie odbiera to jednak nadziei na wypracowanie społecznej alternatywy dla zgody budowlanej z zapisanym czytelnym poziomem ryzyka dla wszystkich formalnych beneficjentów tej zgody.


Sławomir Żak
architekt IARP, prezes KRIA RP II kadencji, wiceprezes KRIA RP II, III i IV kadencji

rozumiem
Używamy plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Korzystając z tej strony wyrażasz na to zgodę.