logo
Strefa architekta - logowanie
EN
ZAWóD:ARCHITEKT
19.12.2023

Męki jednorodzinne

il. Piotr Średniawa
il. Piotr Średniawa

Kiedy podróżujemy po Polsce, możemy oglądać ciągnącą się kilometrami zabudowę jednorodzinną o powojennym rodowodzie, której zagęszczenie wzrasta wraz ze zbliżaniem się do miast i miasteczek. Z przykrością można stwierdzić, że – mimo różnorodności – tę architekturę w większości przypadków charakteryzują brzydota lub nijakość.

Według danych podawanych przez GUS w 2017 r. wybudowano w Polsce 106 tysięcy domów jednorodzinnych. W kolejnych latach powstało ich odpowiednio: 91,5 tysiąca; 69 tysięcy; 106,5 tysiąca; 106 tysięcy i 82 tysiące. Oznacza to, że w okresie 2017–2022 zrealizowano w naszym kraju ponad pół miliona domów jednorodzinnych. Te pozornie suche dane statystyczne nie są jednak tylko liczbami, lecz przekładają się na obraz naszej rodzimej przestrzeni.

NEGATYWNY FENOMEN

Śledząc polskie realizacje architektoniczne prezentowane w 2022 r. w czasopismach i portalach internetowych, z trudem doliczyłem się ok. 50 wartych uwagi domów jednorodzinnych. Stanowią one zaledwie nieco ponad pół promila wszystkich domów wybudowanych w tym okresie. Podobnie wygląda to zza okna samochodu – podczas jazdy z Gliwic na beskidzką wieś pokonuję ponad 120 km drogi z dość gęstą zabudową, ale nie jestem w stanie wskazać ciekawego domu, godnego uwiecznienia na fotografii lub chociaż zapamiętania. Nie jest to niestety odosobniony przypadek, tylko zjawisko masowe, a przecież to właśnie zabudowa jednorodzinna, a nie spektakularne realizacje sal koncertowych, muzeów czy stadionów, kształtuje nasz podmiejski i wiejski pejzaż, stanowiący większość przestrzeni zurbanizowanej.

Należy więc zapytać: dlaczego tak się dzieje, jakie są źródła tego negatywnego fenomenu? Co powoduje, że od prawie 70 lat ta powszechna zabudowa traktowana jest po macoszemu, a nie jako istotny element rodzimej architektury?

KOSTKA POLSKA

Po zakończeniu drugiej wojny światowej i przejęciu władzy przez komunistów zabudowa jednorodzinna traktowana była jako zło konieczne, które częściowo pozwalało uzupełniać permanentne niedobory mieszkaniowe. W latach 60. i 70. przyjmowała ona postać karykatury stylistyki modernistycznej, czyli tzw. kostki polskiej. W odgórnie ustalony limit powierzchni użytkowej domów jednorodzinnych (do 110 m2) można było nie wliczać pomieszczeń o wysokości do 2,20 m, powszechna stała się zatem realizacja piętrowych budynków z niskim parterem. Dodatkowo ograniczony dostęp do technologii i materiałów budowlanych sprawiał, że nowa zabudowa charakteryzowała się siermiężnym i prymitywnym wyrazem, i to na terenie całego kraju, niezależnie od regionalnej tradycji czy kontekstu kulturowego. Tereny pod tego rodzaju architekturę wydzielane były zazwyczaj na obrzeżach miast, a jej właściciele stanowili osobliwą mieszankę nielubianej przez system „prywatnej inicjatywy” i wstydliwie ukrywanych partyjnych notabli. Siłą rzeczy wzorzec ten został przeniesiony na tereny wiejskie, na których dotychczasowe drewniane budownictwo zastąpiono domami z pustaków, uważanymi za dowód postępu i awansu cywilizacyjnego.

Powstała w tym czasie zabudowa jednorodzinna, jak również prefabrykowane bloki wielorodzinne, trwale ukształtowały materialne dziedzictwo gomułkowskiej i gierkowskiej epoki PRL.

„DWOREK” POLSKI

Wydarzenia przełomu lat 70. i 80., z całkowitym załamaniem się gospodarki komunistycznej i protestami społecznymi w ramach ruchu Solidarności, przypadkowo nałożyły się na fascynację postmodernizmem i twórczością takich architektów, jak Robert Venturi czy Charles Moore. Programowe odwoływanie się do historii, poszukiwanie nowej tradycji i tożsamości zaowocowały wykształceniem neotradycyjnego stylu pseudodworkowego w dziedzinie projektowania domów jednorodzinnych. Początkowo wydawało się to skutecznym remedium na uniformistyczną i w zasadzie bezstylową sześcienną kostkę polską. Niestety, formalny język tej stylistyki szybko się wyczerpał i nurt okazał się zupełnie jałowy. A mimo to trafił na podatny, konserwatywny grunt preferencji estetycznych naszego społeczeństwa, co zaowocowało setkami realizacji „dworków” i „dworów” polskich. Budowle te, charakteryzujące się niewłaściwą skalą, nieprawidłowymi proporcjami i pretensjonalnym detalem, stały się synonimem dorobkiewiczostwa i złego gustu.

Obecnie o postmodernizmie nikt już nie pamięta, ale naiwne domki jednorodzinne, będące imitacjami dworków, są w dalszym ciągu wznoszone, a przedziwny mariaż willi palladiańskiej z dworem polskim stał się niemal obowiązującą stylistyką rezydencji nowych elit finansowych i polskich celebrytów. Wyśmiewając dzisiaj tę nowobogacką manierę, warto jednak pamiętać, że jako środowisko architektów z dużym przekonaniem lansowaliśmy niegdyś ów historyzujący kierunek, widząc w nim – o ironio – świeże, ożywcze idee.

URBANISTYKA ŁANÓW

Dane statystyczne pokazują, że w Polsce boom budownictwa jednorodzinnego trwa od kilkunastu lat. Przebiega on w sposób żywiołowy i niekontrolowany, obejmując głównie przedmieścia i gminy otaczające większe metropolie i miasta.

W procesie „rozlewania się” miast (ang. urban spawl), w którym anektowane są tereny rolne, następuje przypadkowe rozproszenie zabudowy, prowadzące do chaosu przestrzennego i tworzące przysłowiową „urbanistykę łanową”. Nudne staje się już powtarzanie, jak bardzo ten proceder jest szkodliwy w wymiarze zarówno ekonomicznym, jak i społecznym. Nawet najbardziej energooszczędne domki nie rekompensują nieracjonalnego wydłużenia obsługującej je infrastruktury. Większa część ich mieszkańców pozbawiona jest możliwości korzystania z komunikacji masowej i zmuszona do codziennych, relatywnie długich dojazdów samochodem do pracy, przedszkoli i szkół. Tego rodzaju miejsca zamieszkania to izolowane wyspy pseudoszczęścia, na których tworzenie więzi społecznych okazuje się wybitnie utrudnione.

Chociaż istnieje deklaracja dotycząca przeprowadzenia transformacji obszarów miejskich zgodnej z ideą miasta 15-minutowego oraz adaptacji warunków w nich panujących do zmian klimatycznych, to nikt nie próbuje przeciwdziałać przykładom inicjatyw zupełnie odwrotnych. Pomimo powszechnej wiedzy o skutkach takich działań wciąż brniemy w ślepą uliczkę, którą stanowi skrajnie nieekologiczna, dość droga w eksploatacji zabudowa jednorodzinna.

Problemy urbanistyczne potęguje też powszechny dostęp do „katalogowych” projektów przeciętnej jakości, którymi posiłkują się indywidualni inwestorzy. Dodatkowo rynek projektowy domów jednorodzinnych jest degenerowany przez wstydliwy dla naszego środowiska, naganny proceder „podpisywaczy”.

il. Piotr Średniawa
il. Piotr Średniawa

WĄTPLIWE DZIAŁANIA WŁADZ

Wydawałoby się, że sytuacja zobliguje władze do zmian systemowych, powstrzymujących negatywne zjawiska społeczne i przestrzenne. Tymczasem podejmowane na fali populizmu działania rządu obrały dokładnie przeciwny kierunek.

Od początku 2023 r. w ramach deregulacji zawodu, z uporem godnym lepszej sprawy, forsowane były zarówno zmiany dotyczące rozszerzenia uprawnień do projektowania domów jednorodzinnych, jak i modyfikacja Prawa budowlanego polegająca na zwolnieniu tych inwestycji z wymogu uzyskania pozwolenia na budowę i z konieczności zatrudnienia kierownika budowy. Zmiany w ustawie wprowadzone zostały przez Sejm RP za pomocą dziwacznego casusu legislacyjnego w sierpniu 2023 r. Jednak w ostatnim momencie Senat wniósł poprawki zatrzymujące te zmiany. Sejm, ze względu na koniec kadencji, nie zdążył już ich odrzucić. Dodatkowo Ministerstwo Rozwoju i Technologii wraz z Głównym Urzędem Nadzoru Budowlanego rozpoczęły gratisową dystrybucję typowych projektów wyłanianych w kolejnych konkursach.

DARMOWE PROJEKTY

We wrześniu 2021 r. GUNB zorganizował „Dwuetapowy konkurs realizacyjny na projekt koncepcyjny domu jednorodzinnego o powierzchni zabudowy do 70 m2”. W lipcu 2022 r. udostępnił na swojej stronie 72 bezpłatne projekty architektoniczno-budowlane wyłonione w tym konkursie.

Następnie we wrześniu 2022 r. GUNB ponownie wyszedł z inicjatywą, ogłaszając konkurs architektoniczny dla studentów i absolwentów na „Projekt koncepcyjny budynku rekreacji indywidualnej o powierzchni zabudowy do 70 m2”. W lipcu 2023 r. na stronie Ministerstwa Rozwoju i Technologii pojawiła się informacja o kolejnym konkursie, tym razem na projekty domów jednorodzinnych o powierzchniach 120, 150 i 180 m2, które również mają być dystrybuowane gratisowo.

Trudno wskazać społeczne zapotrzebowanie w tym zakresie projektowym, dotychczas sprawnie obsługiwanym przez architektów IARP. Bezpłatne rozpowszechnianie typowych konkursowych projektów stoi w całkowitej sprzeczności z uznanym przez ustawodawcę postulatem ładu przestrzennego. Projekty wykonywane dla abstrakcyjnych lokalizacji w żaden sposób nie uwzględniają zapisów planów miejscowych, lokalnej tradycji, kontekstu przestrzennego i kulturowego, stanowiących podstawę kształtowania jakości przestrzeni. Łatwy dostęp do darmowych projektów tylko pogłębia i tak wszechobecny już chaos.

Można sądzić, że rząd uznał te inwestycje za tak nieistotne, że w jego oczach nie są warte profesjonalnej obsługi projektowej ani jakiegokolwiek nadzoru ze strony administracji architektoniczno-budowlanej.

ZAPOMNIANE WZORCE

Nie jest jednak tak, że nie dysponujemy bardzo dobrymi wzorcami kształtowania zabudowy jednorodzinnej. I mimo że pochodzą one sprzed około 100 lat, wciąż są aktualne.

Warto wskazać tu katowicki Giszowiec – patronackie osiedle dla górników pracujących w kopalni Giesche, zrealizowane w latach 1907–1910 według projektu architektów Georga i Emila Zillmannów. Nieco późniejsza (1922–1926) jest gliwicka zabudowa w rejonie obecnej ulicy Mickiewicza – osi założenia. Została rozplanowana wokół dużego skweru, dziś placu Grunwaldzkiego, i realizowała ideę miasta ogrodu Ebenezera Howarda. Autorami projektu byli: Karl Schabik – architekt, radca budowlany i radny miasta Gliwice, Hans Sattler i Richard Riedel.

Idea miasta ogrodu stała również u podstaw zaprojektowanego przez architektów Paula Heima, Hermanna Wahlicha i Alberta Kemptera wrocławskiego osiedla Sępolno, zrealizowanego w latach 1919–1935.

Trzeba także wspomnieć otoczone lasami Puszczykowo, położone 12 kilometrów od Poznania, czy warszawski Żoliborz Dziennikarski, zaprojektowany przez architekta Kazimierza Tołłoczkę dla Spółdzielni Mieszkaniowej Warszawskich Dziennikarzy i wzniesiony w latach 1928–1930.

Wszystkie wymienione zespoły charakteryzują się czytelną, a przy tym niepozbawioną finezji, starannie zaplanowaną urbanistyką, z czasem w większości wypełnioną zabudową jednorodzinną. Same domy mają dobre proporcje, choć nie uderzają wybitną artykulacją architektoniczną. Jednak utrzymanie linii zabudowy, kierunku kalenic, kąta nachylenia dachów stanowi nie tylko o ładzie przestrzennym – do dziś są to jedne z najbardziej przyjaznych obszarów mieszkaniowych w tych miastach, mogące stanowić wzór dla współczesnych realizacji.

Niewiele zatem potrzeba, aby stworzyć dobre i dość duże zespoły domów jednorodzinnych. Tymczasem okazuje się, że to „niewiele” jest całkowicie nieosiągalne w obecnych, od lat rozregulowywanych polskich realiach. Jak więc wyrwać się z tego zaczarowanego kręgu niemożności opanowania chaosu zabudowy jednorodzinnej?

KONIECZNOŚĆ ZMIAN

Zanikanie planowania przestrzennego w miastach i gminach oraz sprowadzanie go do zamalowywania wybranych na mapie obszarów kolorem brązowym i oznaczanie ich symbolem MN, jest bez wątpienia jedną z przyczyn tego bezładu. Niewiele zmienia tu nowa ustawa o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, w której trudno doszukać się obligatoryjnych zapisów o tworzeniu regulacji na poziomie MPZP. A bez nich opanowanie żywiołu zabudowy jednorodzinnej jest niemożliwe.

Jednak samo planowanie, choć absolutnie konieczne, bywa mało skuteczne bez wspomagających i moderujących je instrumentów, zarówno formalnoprawnych, jak i finansowych. Wraz z narzędziami zachęcającymi do racjonalnej polityki, m.in. nowelizacjami ustaw o pierwokupie, scalaniu i uzbrajaniu gruntów, niezbędne jest wprowadzenie skutecznych instrumentów zniechęcających, takich jak: opłaty od odrolnienia gruntów, opłaty adiacenckie, renta planistyczna, zapisy blokujące w planach bezsensowne w stosunku do potrzeb rezerwowanie terenów mieszkaniowych, zróżnicowanie taryfy dostaw mediów w zależności od długości koniecznej do zrealizowania infrastruktury, a także szereg innych regulacji i narzędzi inżynierii finansowej.

Dopiero wypracowanie i przetestowanie takiego wielopłaszczyznowego pakietu umożliwią stopniowe opanowanie żywiołowych procesów w obszarze zabudowy jednorodzinnej.

Tymczasem środowisko architektów, mimo świadomości katastrofalnego stanu przestrzeni, niestety nawet nie rozpoczęło dyskusji na ten niewątpliwie trudny temat, ograniczając działania do wystosowywania słusznych pism protestacyjnych i petycji.

Pojawia się więc pytanie: czy wraz ze społeczeństwem i z demokratycznie wybranymi władzami jesteśmy skłonni rozpocząć ten trudny proces? Czy też uznając, że żyjemy w wolterowskim „najlepszym ze światów”, nie ujrzymy potrzeby zmian, a chaos przestrzenny będziemy traktować jako jedną z dróg do wymarzonego życia i szczęścia w bezładnej zabudowie jednorodzinnej? ■


PIOTR ŚREDNIAWA

architekt IARP, przewodniczący Rady Śląskiej Izby Architektów, członek WKUA i MKUA w Katowicach, od 2003 r. prowadzi z Barbarą Średniawą Biuro Studiów i Projektów w Gliwicach

rozumiem
Używamy plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Korzystając z tej strony wyrażasz na to zgodę.