logo
Strefa architekta - logowanie
EN
ZAWóD:ARCHITEKT
19.03.2023

Materia zaufania

il.: nuonuo.
il.: nuonuo.

Źródło: Z:A 2(37)/2014

Pojawienie się zlecenia uruchamia całą wielowarstwową relację, jaką jest współpraca architekta i jego klienta. To powinien być aktywny, dwukierunkowy dialog i to na wszystkich etapach.

Sebastian Osowski: Macieju, dzisiaj chciałbym poruszyć pozornie oczywisty problem. Zaufanie. Ale widziane inaczej. Klient powinien zaufać architektowi. A odwrotnie? Czy są podstawy, aby nie ufać klientowi?

Maciej Nitka: Cieszę się, że nie kwestionujesz tego oczywistego dla mnie faktu: zaufanie klienta do architekta jest podstawą współpracy. Odwrócenie pytania świadczy o Twojej dziennikarskiej przekorze, ale – po zastanowieniu – dochodzę do wniosku, że to jednak istotny, acz niedoceniany problem.

S.O.: Taka praca... Rozważmy: architekt dostaje zlecenie. Jest pewien, że samodzielnie rozwiąże zadanie. Tymczasem klient oczekuje, że będzie mógł „pokazywać palcem”, bo architekt realizuje przecież jego plany. I już narasta pierwszy konflikt. Czy architekt – odrzucając myśl o szczegółowym konsultowaniu z klientem swojej pracy – daje mu swoiste votum nieufności?

M.N.: Zakładam, że nie będziemy analizować metody pracy tych architektów, którzy są przekonani, że lepiej od nich na architekturze znać się może tylko Pan Bóg. Znam takie postawy – nikt wówczas nie jest godnym partnerem do rozmowy. Na szczęście nie jest to powszechne zjawisko.

Wracając do Twojego pytania: pojawienie się zlecenia uruchamia całą wielowarstwową relację, jaką jest współpraca architekta i jego klienta. To powinien być aktywny, dwukierunkowy dialog i to na wszystkich etapach.

Myślę tu o współpracy przy tworzeniu programu funkcjonalnego, analizie proponowanych rozwiązań i konsekwentnym prowadzeniu inwestycji do końca. Do tego oczywiście potrzebne jest zaufanie.

S.O.: Przedstawiasz model idealistyczny. Wiemy obaj, że w rzeczywistości relacje z klientem bywają bardziej skomplikowane. Może zacznijmy od początku. Siadamy do pierwszych rozmów z klientem. Kiedy powinna się zapalić lampka ostrzegawcza w kwestii problemów z dialogiem?

M.N.: To, co napisałem, faktycznie jest głównie teorią. Bo zaufanie zaufaniem, ale projektowanie i późniejsza budowa to już twarda rzeczywistość. Dlatego warto już na wstępie zadać sobie samemu kilka podstawowych pytań. Przede wszystkim: czy klient wie, czego od nas oczekuje? To nie paradoks! Jeśli się nad tym zastanowimy, dojdziemy do wniosku, że problemy podczas pracy mogą wystąpić z kilku co najmniej powodów.

Pierwszy przykład: inwestor może być osobą niedoświadczoną w inwestycjach budowlanych. Brakuje nam wówczas wspólnego pola wymiany informacji, formułowania oczekiwań i stawiania zadań. Ba! Nawet wspólnego języka. Już tylko to może prowadzić do narastania wzajemnego niezrozumienia.

Drugi przypadek to klient instytucjonalny, działający często schematycznie – począwszy od przygotowania istotnych warunków zamówienia czy programu funkcjonalnego. Znamy tę niedobrą sytuację, gdy po podjęciu prac projektowych rozpoczynają się próby wprowadzania zmian. Tego typu klienci mogą mieć na początku problem z jasnym określeniem oczekiwań. I dlatego warto zwracać na to uwagę.

S.O.: Wiadomo, że każda współpraca obarczona jest ryzykiem. Czy można go uniknąć? Zredukować? Nie ma chyba narzędzi, którymi architekt mógłby „sprawdzić” swojego przyszłego klienta?

M.N.: A szkoda. Na poważnie zaś: mam wrażenie, że początek problemów tkwi w zbyt ogólnie przygotowanej i nieprzedyskutowanej umowie z klientem. Brakuje nam także spójnego (i wspólnego) słowniczka pojęć, który uniemożliwiłby np. jednej ze stron sugerowanie pod koniec współpracy, że oczekiwała czegoś innego.

S.O.: Postulat przydatności takiego słowniczka – jak pamiętam – pojawiał się wielokrotnie podczas izbowych dyskusji. Niestety brak „leksykonu” nie może przeszkadzać w zawieraniu umów tu i teraz...

M.N.: Masz rację. Niemniej – nawet przy maksymalnej dawce dobrej woli z obu stron – mogą się zdarzyć zgrzyty we współpracy. W relacjach architekta do klienta dominować powinna zasada ograniczonego zaufania, bo na pewno tak jest i w drugą stronę. Dopiero w trakcie pracy nad projektem albo już podczas realizacji budowy mamy okazję do wzajemnego poznania się i można zrewidować swoje początkowe poglądy. Tak czy inaczej – w każdym układzie z klientem pomagają czytelne zasady.

S.O.: Czyli co robić, aby bezpiecznie układać współpracę w sytuacji braku zaufania?

M.N.: Przykładowo – dobrze jest spisywać wszelkie ustalenia. Zajmuje to niewiele czasu, a zostają jednoznaczne sformułowania. Przy okazji: określenie „brak zaufania” ma negatywny wydźwięk. Może wystarczy zastąpić go słowem „ostrożność”, które wiele wyjaśnia?

S.O.: Rozsądna uwaga! Czyli ostrożność i spisywanie ustaleń. Ale czy nie jest tak, że architekt, chcąc nie chcąc, wpada w pułapkę? Z jednej strony ma własne poglądy na rozwiązanie powierzonego mu zadania. Z drugiej – wykonuje usługę dla klienta (decydenta). Jak rozwiązać ten „dyplomatyczny” dysonans? Raczej nie może powiedzieć: „państwo się przecież na tym nie znają”…

M.N.: Dyplomacja w zawodzie architekta to praktyczna umiejętność. Niestety, nie uczą jej na politechnikach. Doświadczenie – często bolesne – zdobywamy na tym polu już później. A skoro rozmawiamy jako redaktorzy, to warto wspomnieć, że przygotowaliśmy w Warsztacie Architekta nowy dział dla klientów architekta. Omawiamy w nim aspekty merytorycznego przygotowania obu stron do skutecznej współpracy. Materiał trafił już do recenzji i lada moment pojawi się w sieci.


Maciej Nitka
architekt IARP, w latach 2012–2014 wiceprzewodniczący Rady MPOIA RP, w latach 2018–2022 członek Komisji ds. Mediów i Informacji KRIA RP

Sebastian Osowski
redaktor naczelny Z:A w latach 2007–2018

rozumiem
Używamy plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Korzystając z tej strony wyrażasz na to zgodę.