logo
Strefa architekta - logowanie
EN
DACHRYNNA
DACHRYNNA
DACHRYNNA
ZAWóD:ARCHITEKT
10.10.2023

Kres Ekspansji Złej Architektury

il. Piotr Średniawa
il. Piotr Średniawa

Kodeks etyczny architektów to obiekt niekończących się dyskusji, których rychłego finału trudno się spodziewać, tym bardziej że prym w tym obszarze wiodą dwie wykluczające się koncepcje zmian. Traci na tym przestrzeń, względem której popełnia się wiele grzechów i która nie potrafi sama się obronić. Może więc w pierwszej kolejności należałoby ustanowić Reguły nakazujące należny jej szacunek, innymi słowy – „przykazania” pomagające oczyścić przestrzeń ze złej architektury?

Jednym z istotnych atrybutów, wyróżniających zawody zaufania publicznego zrzeszone w samorządach zawodowych, jest wymóg posiadania i egzekwowania kodeksów etyki zawodowej. Również Izba Architektów dysponuje zbiorem zasad, który obowiązuje wszystkich jej członków.

KEZA, czyli Kodeks Etyki Zawodowej Architektów, został uchwalony w 2005 r. przez Krajowy Zjazd Izby Architektów i – mimo wielokrotnych prób modyfikacji – w niezmienionej formie obowiązuje po dziś dzień. Zastąpił on wcześniejsze dokumenty wywodzące się jeszcze ze stowarzyszeniowej, czyli z sarpowskiej tradycji. Skutkiem tego w środowisku architektonicznym przez chwilę funkcjonowały dwie odrębne regulacje: w Izbie Architektów – KEZA (będący podstawą orzecznictwa naszych sądów dyscyplinarnych), a w SARP – regulacja, na podstawie której orzekały sądy koleżeńskie Stowarzyszenia. Ten kłopotliwy dualizm szybko przeszedł jednak do historii, gdyż SARP na Walnym Zjeździe w 2006 r. również przyjął KEZA jako podstawę swojego orzecznictwa.

WADY OBECNEGO KEZA

KEZA, wzorowany na regulacjach europejskich, a w szczególności dokumencie przygotowanym przez Radę Architektów Europy (ACE), jest jednym z permanentnych, dyżurnych tematów dalekiej od finału dyskusji w naszej Izbie. Skonstruowany jako zbiór czterech zasad i przypisanych im Reguł, które obowiązują architektów w ich działalności zawodowej, ma charakter normatywno-postulatywny, tzn. opisuje działania i zachowania zarówno pożądane, jak i uznane za naganne.

Jako wady i niedoskonałości obecnego KEZA wskazywane są: literacka narracja, nieprecyzyjne zapisy, forma zbliżona bardziej do apelu o moralne postępowanie niż do regulacji mającej zastosowanie w orzecznictwie sądów dyscyplinarnych (choć mogą one nakładać kary bardzo dotkliwe dla architektów, włącznie z wykluczeniem z samorządu, czyli zakazem wykonywania zawodu).

DWIE ODMIENNE KONCEPCJE ZMIAN

We wspomnianej dyskusji przewijają się dwie wykluczające się koncepcje modyfikacji lub stworzenia nowego KEZA.

Pierwsza z nich sprowadza się do użycia zapisów maksymalnie lapidarnych, wręcz przypominających Dekalog, a konkretne rozwiązania prawne stara się niejako przesunąć do poziomu orzecznictwa. Idąc tym tropem, warto sięgnąć do Starego Testamentu, aby wskazać, że dla orzecznictwa dotyczącego spraw codziennych w czasach, w których on powstawał, konieczne było stworzenie Księgi Powtórzonego Prawa, szczegółowo regulującej zakazy i podlegające karze czyny.

Druga koncepcja, ocierająca się o szaleństwo katalogowania, rozpatruje KEZA w kategoriach Kodeksu karnego wyszczególniającego wszystkie znane i hipotetyczne „występki” architekta oraz ustalającego konkretny wymiar kary za ich popełnienie – trochę w myśl fundamentalnej zasady wywodzącej się jeszcze z prawa rzymskiego: „Nullum crimen sine lege”, co można luźno tłumaczyć jako „Nie ma przestępstwa bez paragrafu”. Zapomina się jednak przy tym o filozoficznych podstawach etyki.

Jak na razie kwestia nowego KEZA wciąż tkwi w sferze dywagacji i nic nie wskazuje na rychłą nowelizację dokumentu.

KODEKS WOBEC TWORZONEJ MATERII

Wzorem kodeksów etyki innych zawodów zaufania publicznego nasz KEZA, a także mniej lub bardziej sprecyzowane projekty jego zmian, koncentrują się głównie na relacjach interpersonalnych: architekt–klient i architekt–architekt.

Nasza profesja jednak w zasadniczy sposób różni się od innych zawodów zaufania publicznego.

Przykładowo – wykonywanie zawodu prawniczego praktycznie w całości sprowadza się do kontaktów i relacji międzyludzkich, w których nie wytwarza się żadnych produktów materialnych. Podobnie lekarze, mimo posiłkowania się zaawansowanym technologicznie sprzętem, materialny ślad swojej działalności pozostawiają co najwyżej w postaci implantów, rozruszników serca czy protez ortopedycznych. U architektów natomiast kontakt z inwestorem i współpraca z innymi architektami stanowią zaledwie początek procesu tworzenia czegoś materialnego: budynków, ich zespołów, dzielnic czy nawet miast.

GRZECHY PRZECIW PRZESTRZENI I ICH SKUTKI

Trzeba więc podkreślić, że efekty naszej działalności nie są krótkotrwałymi produktami konsumpcyjnymi, lecz budują niezwykle trwałą scenę wszelkiej ludzkiej aktywności. Ten społeczny wymiar odpowiedzialności zawodowej nie do końca jednak funkcjonuje w świadomości środowiska architektonicznego. Nie znajduje również specjalnego odzwierciedlenia w naszym KEZA, gdzie aspekt ten poruszany jest zaledwie w paraliterackiej i trudnej do prawnego sformalizowania preambule. Pozostałe Reguły dotyczą praktycznie wyłącznie relacji z klientem oraz kontaktów wewnątrzśrodowiskowych. Jest to ukryty i nieoczywisty paradoks tego Kodeksu.

Koncentracja uwagi KEZA na relacjach klient–architekt i architekt–architekt jest oczywiście bardzo istotna dla w miarę bezkonfliktowego funkcjonowania środowiska i dla wspólnego działania. Jednak naganne zachowania w tym obszarze dotyczą zazwyczaj sytuacji bieżących i szybko idą w niepamięć. Kto bowiem, patrząc dzisiaj na stojące budynki – źródło niegdysiejszych konfliktów architekta z inwestorem – przypomina sobie słynne kontrowersyjne werdykty konkursowe czy dawne spory pomiędzy architektami o prawa autorskie?

Takie spory, jak pokazuje praktyka, często nie tylko prowadzą do łamania przepisów prawa autorskiego i praw pokrewnych, lecz także wiążą się z fizyczną, zwykle negatywną ingerencją w zrealizowane obiekty, w tym również te o uznanej randze, bezpowrotnie niszcząc ich pierwotne – architektoniczne lub urbanistyczne – wartości.

Najcięższymi grzechami są jednak te, których skutki okazują się nieodwracalne i trwają relatywnie długo, niekorzystnie oddziałując tak na poszczególnych ludzi, jak na całe społeczności. Są to grzechy popełnione przez inwestorów wespół z architektami względem przestrzeni kraju, miasta czy dzielnicy.

Zła architektonicznie i urbanistycznie przestrzeń ma negatywne konsekwencje dla zamieszkujących ją społeczności – dotyczy to obecnych oraz przyszłych pokoleń. Już od dawna socjolodzy, psycholodzy, ale też architekci postrzegają przestrzeń zurbanizowaną nie jako bierne tło wydarzeń i aktywności społeczeństw, lecz jako aktywnego uczestnika tych działań, kształtującego kulturowe wzorce zachowań, zarówno w pozytywnym, jak i w negatywnym znaczeniu. W tym miejscu warto przywołać słowa Winstona Churchilla, wypowiedziane w trakcie dyskusji nad odbudową Parlamentu Brytyjskiego po zniszczeniach spowodowanych drugą wojną światową: „To my kształtujemy budynki, a potem one kształtują nas”.

JEST DEGRADACJA, NIE MA WINNYCH

O ironio, w przypadku grzechów popełnianych przeciw przestrzeni nie ma winnych, nie ma postępowań dyscyplinarnych ani kar. Klienci i architekci mogą przecież wnosić skargi do rzeczników odpowiedzialności dyscyplinarnej, a zdegradowana przestrzeń miast, miasteczek i wsi pozostaje bez możliwości reakcji na naszą arogancję i zachłanność. I nie są to bynajmniej grzechy hipotetyczne – w całym kraju można obserwować postępującą od pokoleń, niczym niepowstrzymaną degradację i dewastację tak krajobrazu, jak przestrzeni zurbanizowanej.

Trzeba jednak przyznać, że w ostatnich latach widoczne jest coraz większe zainteresowanie społeczeństwa jakością życia w otaczającej go przestrzeni. Zainteresowanie to z jednej strony ma charakter pozytywny, bo wyraża się w dostrzeganiu dobrej architektury i przestrzeni publicznej. Z drugiej strony natomiast podstawowy jego wydźwięk przybiera formę negatywną, utkaną z kontestacji i nieakceptowania przestrzeni chaotycznej, zabałaganionej i opresyjnej. Dlatego pojęcie zawodu zaufania publicznego ma w naszym przypadku wymiar znacznie wykraczający poza reprezentowanie interesów klienta i przestrzeganie w relacjach z nim kodeksowych regulacji. Podobnie zrealizowany przez niego budynek lub większy kompleks zabudowy nie są tylko jego własnością, zaspokajającą potrzeby lub przynoszącą zysk. Jako fragmenty przestrzeni stają się bowiem mieniem ogólnospołecznym, zarówno pozytywną wartością dodaną, jak i odwrotnie – trwałym przysłowiowym „kamieniem obrazy”.

WĄTPLIWA ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZAWODOWA ZA JAKOŚĆ PRZESTRZENI

W ramach postępowań izbowych sądów dyscyplinarnych, oprócz rozpatrywania spraw wynikających z odpowiedzialności dyscyplinarnej, czyli wspomnianych konfliktów międzyludzkich, prowadzone są postępowania z zakresu odpowiedzialności zawodowej.

O ile zakres odpowiedzialności dyscyplinarnej wynika z nieprzestrzegania lub ewidentnego łamania zapisów KEZA, o tyle odpowiedzialność zawodowa wynika z nieprzestrzegania regulacji Prawa budowlanego. Najczęściej skargi są wnoszone przez inwestorów lub powiatowych inspektorów nadzoru budowlanego. W większości dotyczą one wad projektów wykonanych nienależycie lub źle, ujawnionych bądź na etapie sporządzania i zatwierdzania dokumentacji, bądź (co znacznie gorsze) już podczas realizacji budynków albo ich eksploatacji. Skargi dotyczą nieprawidłowości projektowych, niekompletności dokumentacji, błędów i uchybień kosztorysowych, braku nadzoru autorskiego itd. Rozpatrywanie tych – w większości zasadnych – skarg pozornie powinno zapewniać dobrą jakość zarówno samej dokumentacji, jak i wzniesionym według niej obiektom, a tym samym wyznaczać co najmniej przyzwoity standard nowej architektury. Niestety ten życzeniowy postulat nie ma związku z rzeczywistością. Nasze Prawo budowlane szczegółowo opisuje wszelkie niezbędne procedury wymagane w celu wykonania dokumentacji oraz poprowadzenia realizacji, lecz programowo następuje wręcz odcięcie od zasadniczej kwestii, jaką jest jakość architektury, a tym samym jakość kreowanej przestrzeni. Nie ma więc prawnej możliwości wniesienia skargi na architekta, który zaprojektował dach o złych proporcjach czy wprowadził dysonans przestrzenny w istniejącej już zabudowie. Rozstrzygnięcia naszych izbowych sądów odnośnie do złej izolacji, przeciekających dachów, braków w dokumentacji lub jej nieterminowego wykonania w żadnym stopniu nie mają wpływu na poprawę złej architektury, trwale oszpecającej przestrzeń. Również organy wydające pozwolenia na budowę pozbawione są możliwości ingerencji w merytoryczną zawartość projektu, czyli w jakość architektury.

KODEKS DOBREJ ARCHITEKTURY

Niestety brakuje jakichkolwiek efektywnych instrumentów prawnych, zarówno zewnętrznych, jak i wewnątrzizbowych, które by gwarantowały i wyznaczały standard wznoszonych obiektów na przyzwoitym i społecznie akceptowalnym poziomie, a jednocześnie kreowały tak potrzebny ład przestrzenny.

Trudno dekretować dobrą architekturę i ład przestrzenny – jest to zadanie wręcz karkołomne i prawdopodobnie bezskuteczne. Rozważając modyfikację KEZA na wzór Dekalogu, może warto pójść również w innym kierunku niż tylko maksymalna lapidarność. Na tablicach Mojżeszowych przykazania były podzielone na dwie części. Pierwsza zawierała trzy przykazania względem Jahwe, a druga – siedem przykazań względem ludzi. Wprawdzie kamienne tablice zostały dziś zastąpione przez ekrany smartfonów, ale podążając za tym wzorcem, może warto trzy początkowe Reguły naszego KEZA względem bezbronnej przestrzeni sformułować następująco:


Piotr Średniawa

architekt IARP, przewodniczący Rady Śląskiej Okręgowej Izby Architektów RP; członek WKUA i MKUA w Katowicach; wraz z żoną Barbarą prowadzi Biuro Studiów i Projektów w Gliwicach

rozumiem
Używamy plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Korzystając z tej strony wyrażasz na to zgodę.