logo
Strefa architekta - logowanie
EN
DACHRYNNA
DACHRYNNA
DACHRYNNA
ZAWóD:ARCHITEKT
15.06.2023

Kilka refleksji na temat

Z Kazimierzem Ferencem, Honorowym Prezesem IARP, rozmawiała Beata Stobiecka

Beata Stobiecka: Jak Pan sądzi, skąd w członkach Izby bierze się niechęć do tej instytucji? Czy jest to niechęć do samorządu jako do reprezentacji społecznej? Czy raczej wynika ona z rozczarowania wykonywaniem zawodu i przez to – paradoksalnie – również działaniami Izby?

Kazimierz Ferenc: Przyczyn może być wiele, ale główną jest chyba niewiedza i niezrozumienie funkcji Izby. Po pierwsze – zadania Izby krajowej i izb okręgowych są zupełnie różne. Krajowa powinna być kreatywna, a działania okręgów powinny mieć charakter wykonawczy. Krajówka ma koordynować całą aktywność Izby, tak by wszystkie okręgi mówiły jednym głosem. Tego chyba koledzy nie rozumieją. Kiedyś w biurach projektów wszystko było z góry ustalone, państwo nadawało uprawnienia, wszyscy z wszystkim się zgadzali. Teraz wśród młodych ludzi kończących uczelnie architektoniczne – również te zagraniczne – i zdobywających uprawnienia są tacy, którzy uważają, że wiedzą już wystarczająco dużo i kontrola nad nimi nie jest potrzebna. Nie zdają sobie sprawy, że kontrola nad każdym wolnym zawodem zawsze była i zawsze będzie, tylko że kiedyś sprawowało ją państwo, a teraz znajduje się w gestii naszej korporacji zawodowej. Sądzę, że jest zdecydowanie lepiej, kiedy kontrolę sprawuje instytucja zawodowa, a nie ktoś, kto na wykonywaniu zawodu architekta kompletnie się nie zna.
Po drugie – by móc wykonywać zawód architekta w Unii Europejskiej, trzeba należeć do izby architektów i tak jest wszędzie. Pamiętam, jak zakładaliśmy IARP, moi koledzy pytali, po co Izba, jest przecież SARP! Odpowiadałem im wtedy: „Nie należysz do polskiej Izby, nie możesz wykonywać tego zawodu według np. izby francuskiej”. Ponieważ jesteśmy w Unii, takie zasady nas też obowiązują. Dlatego Izba powinna być, a my nie możemy nazywać się w pełni architektami, nie należąc do niej. Tylko członek Izby może realizować projekty architektoniczne w całej Unii.


W ramach uświadomienia i pobudzenia architektów do aktywności samorządowej należy organizować pracę od podstaw w okręgach czy raczej działać autorytetem odgórnym KRIA i prezesa, którzy mogą „pociągnąć” za sobą resztę?

Uważam, że pomysł powinien wyjść z góry, ale być rozwijany w okręgach. Bo autorytet opiera się nie tylko na konkretnej osobie, lecz także na dobrym, wspólnym prawie dotyczącym wykonywania naszego zawodu. I do tego trzeba doprowadzić. Ustawa o planowaniu przestrzennym wymaga, by napisać ją całkowicie od nowa, ale też ustawa o prawie budowlanym powinna być bardziej spójna i ograniczać swoje przepisy, zostawiając regulację do opracowań w rozporządzeniach. I od tego trzeba zacząć. Dopiero później Izba krajowa musi pokazać kolegom, że dzięki swoim działaniom samorząd ułatwia im wybranie rodzaju ubezpieczenia zawodowego, nadaje uprawnienia, reguluje relacje między architektami. I nikt nie będzie tego robił w lepszy sposób niż samorząd – ani w Polsce, ani w żadnym innym europejskim państwie.


W rozmowie z prezesem Fokczyńskim padły słowa, że gdyby Izby nie było przez ostatnie 20 lat, kondycja zawodu i wykonujących go architektów byłaby w rozsypce i prawdopodobnie wszyscy poruszaliby się w kompletnym chaosie. Pytanie, jak zainteresować młodych architektów samorządnością? U niektórych samo słowo „samorząd” budzi negację.

To właśnie nasi najmłodsi koledzy są największymi krytykami. Po studiach robią uprawnienia i w dużej mierze uważają, że mogą już wszystko. Tymczasem wszystkiego nie mogą. Każdy zawód ma swoje ograniczenia – bez tego wszędzie byłby Dziki Zachód, tak jak 200 lat temu w Ameryce. Zawód architekta musi być regulowany. Absolwenci wydziałów architektury mają natomiast olbrzymie oczekiwania i sądzą, że mogą w ramach zawodu poruszać się całkowicie swobodnie. Trzeba im więc tłumaczyć: „Kolego, żyjesz w Europie i żebyś mógł być konkurencyjny na całym kontynencie i projektować nie tylko w małej Polsce, lecz także na Litwie, w Niemczech, Czechach czy w Hiszpanii, musisz należeć do Izby”. I to jest wystarczający powód, by zostać jej członkiem.

PRZESTRZEŃ PUBLICZNA A PLANOWANIE PRZESTRZENNE

Teraz jest wielki popyt na małe, alternatywne projekty w przestrzeni publicznej, często tworzone przez osoby, które nie mają możliwości sięgania po większe tematy. Jest to ważny i ciekawy nurt, czasami jednak wymyka się spod kontroli i generuje elementy tymczasowe, wręcz chaotyczne.

To ważny problem dotyczący wewnętrznej edukacji prowadzonej przez naszą Izbę oraz przekazywania informacji na zewnątrz. Przestrzeń publiczna jest elementem planowania przestrzennego ujętym w mniejszej skali. W czasach mojej młodości, w okresie PRL, były olbrzymie zaniedbania w definiowaniu przestrzeni publicznej. Teraz głównie samorządy wiedzą, że jest ona własnością nas wszystkich.
Wielu osobom się wydaje, że przestrzeń publiczna to miejsce z dobrze ustawionymi budkami podczas jarmarków organizowanych z różnych okazji. A przecież jest to przestrzeń przygotowywana przez samorząd dzielnicowy czy inne organizacje społeczne. My ciągle tego nie rozróżniamy.


Kto ponosi winę za takie postrzeganie przestrzeni publicznej?

Ponieważ obserwuje się całkowity upadek planowania przestrzennego, przede wszystkim przez dewaluację prawa oraz brak projektowania i realizacji dobrej architektury, przyczynę tego chaosu widzę w nas, architektach. Kto organizuje te konkursy na przestrzeń publiczną? Najczęściej władza publiczna i wtedy są one poddane rygorom zamówień publicznych. Nie przeprowadza konkursów klasa średnia, która ma ambicje budowania dobrej architektury. Dobrą przestrzeń publiczną, stworzoną za pomocą dobrej architektury, będziemy mieć dopiero wtedy, kiedy będą to konkursy organizowane przez świadomych tego użytkowników.
Ale na to jest jeszcze czas. Natomiast nie ma już czasu na dobrą ustawę o planowaniu przestrzennym i na dobrą ustawę o prawie budowlanym, które są w tej chwili niezbędne. I nie jest istotne, ile centymetrów ma stopień w schodach, bo te wielkości w każdym państwie są minimalnie różne, ale ważny jest zbiór rygorów projektowania dla architektów. A tego nam właśnie brakuje.


I ten brak obniża rangę zawodu.

Co ja obserwuję? Teraz architekt jest potrzebny do wydania zezwolenia na budowę. Bardzo często słyszę, jak inwestorzy mówią: „Ja to zaprojektowałem, a ktoś mi tylko narysował i podpisał”. Tak nie może być, trzeba zacząć od kształcenia w zawodzie i zdania sobie sprawy z fatalnych praktyk, które są udziałem wielu architektów. Efektem tego jest dewastacja przestrzeni. Nie umiemy szanować przestrzeni miejskiej, gorzej – nie umiemy szanować przestrzeni wiejskiej i podmiejskiej.
Sławna amerykańsko-kanadyjska dziennikarka Jane Jacobs w swojej książce Śmierć i życie wielkich miast Ameryki krytykowała rozprzestrzenianie się w nich suburbanizacji. A my teraz mamy w Polsce dokładnie to samo – dewastowanie zieleni w przestrzeni podmiejskiej i nieskończoną liczbę ingerencji w przestrzeń wiejską. Przecież to są problemy, o których w ogóle nie dyskutuje się w naszym środowisku.


Istnieją organizacje, które starają się chociaż trochę poprawić tę sytuację i walczyć o dobre wykorzystanie przestrzeni.

Czytałem w „Gazecie Wyborczej” artykuł o „projektowaniu po ludzku”, o stowarzyszeniach, które próbują przejmować inicjatywę w zakresie organizacji przestrzeni przyjaznej dla człowieka. Jeżeli robią to dziennikarze i ludzie połączeni realizacją oddolnych inicjatyw, to znaczy, że nie robią tego samorządy i że samorządom nie oferują tego architekci-planiści. A to oznacza, że w planowaniu przestrzennym jest ogromna luka.

IARP I/A SARP

Jak Pan widzi wzajemne relacje stowarzyszenia architektów i samorządu zawodowego?

Teraz, na szczęście, większość doszła do wniosku, że prawo zawodowe stanowią i regulują najlepiej ci, którzy się na tym znają, czyli IARP. Ale IARP i SARP to dla mnie to samo albo raczej dwie części jednej całości.
SARP powstał, kiedy nie było jeszcze żadnej izby: ani lekarskiej, ani dziennikarskiej, ani architektonicznej. Natomiast Izba powstała dzięki SARP i jej błyskawiczne oddzielenie się, włącznie z odrębnymi siedzibami, okazuje się błędem. Konkurowanie tych dwóch instytucji w zakresie wydawania sprzecznych opinii jest potem wykorzystywane przez władze publiczne, co nie sprzyja całemu środowisku. Uważam za konieczność doprowadzenie do większej integracji SARP z IARP.


W jaki sposób zachęcić młodych do zainteresowania się naszą grupą zawodową, zapisania się do niej i działania na jej rzecz?

Jeżeli Pani założy, że trzeba młodych doskonalić w ich poglądach na temat działania stowarzyszeniowego, to poniesie Pani fiasko – oni tego nie chcą.
Taki cel można osiągnąć tylko w jeden sposób – spowodować, by jury opiniujące wszystkie konkursy było obsadzane przez sędziów SARP (którzy są równocześnie członkami Izby). Trzeba tego pilnować, bo to uwiarygodnia kompetencje i działania na rzecz dobrej architektury, w rezultacie budując poziom i rangę obu instytucji. Niezwykle ważne jest też, żeby opinie jurorów były zawsze spójne i nie powodowały podziałów.


Obecne trudne czasy mają chyba też wpływ na kondycję IARP i SARP?

Każdy początek nowego wieku jest okresem dekadencji i my właśnie w takim czasie żyjemy. Przykładem jest np. pogląd, że komputer może wszystko – nawet sprawdzić i zatwierdzić projekty w urzędach.
Urodziłem się dość dawno, w czasie wojny, wobec czego bez względu na sytuację zewnętrzną i wynikające z niej trudności oczekuję kultury od każdego, również od organizacji, takich jak SARP i IARP. Uważam to za niezbędne i – jak sięgam pamięcią – działający tam koledzy zawsze spełniali ten warunek. Byli autorytetami dla wielu. Tego oczekuję również dzisiaj.


Jednak żeby dzisiaj być autorytetem, trzeba być dobrym, sprawnie i skutecznie działającym architektem. A to wymaga czasu. Jeśli cały dzień jest się zajętym pracą zawodową, nie ma już miejsca na działalność stowarzyszeniową czy samorządową. Wobec tego ci najlepsi często nie prowadzą takiej aktywności.

Zgadzam się. Nawet mój syn, który jest architektem i ma czterdzieści parę lat, nie jest członkiem SARP, bo nie ma na to czasu. Jak twierdzi, 70% życia poświęca na organizację pracy w swojej pracowni, w której zatrudnia kilka osób.
Byłem wiceprezesem Zarządu Głównego SARP oraz prezesem IARP i zdaję sobie sprawę, że okres, w którym zgadzam się na pełnienie takich funkcji, wymaga urlopowania od działalności zawodowej w co najmniej 50 lub 60%. Ten czas trzeba poświęcić na pracę w stowarzyszeniu lub samorządzie, nie ma na to rady. Obecny prezes IARP nie jest już architektem miasta – cały swój czas musi i może spożytkować na dopilnowanie hierarchii celów Izby. Tak właśnie powinno być.

ZADANIA I DZIAŁANIA

Co może być receptą na lepszy odbiór Izby i zawodu w społeczeństwie? Jak działać, żeby osiągnąć sukces?

Uważam, że pierwszą i najważniejszą sprawą jest zaoferowanie rządowi, ale raczej przyszłemu niż obecnemu, profesjonalizmu w przygotowaniu ustaw dotyczących zawodu architekta. Jednak nie ustawy o architekturze, tylko ustaw o planowaniu przestrzennym i prawie budowlanym.
Druga sprawa, którą trzeba zorganizować, to przekonanie wszystkich samorządów – od dużych metropolii po urzędy gminne – że nasz zawód jest potrzebny dla organizacji przestrzeni, a w konsekwencji do realizacji celów publicznych miast i gmin. Bez przestrzeni nie da się osiągać celów publicznych.
Poza tym trzeba być aktywnym w kontaktach zewnętrznych i w relacjach ze stowarzyszeniami twórczymi. Zauważyłem, że bardziej aktywni od architektów są np. artyści fotograficy. Po zrobieniu monitoringu prasy widać, ile napisano o dobrej fotografii, a ile o dobrej architekturze. Co gorsza, nawet w naszej prasie zawodowej często podaje się nie autorów projektów, lecz nazwy pracowni.
Kolejna ważna sprawa to wprowadzanie zasad etyki zawodowej, ale nie wielkich słów, tylko konkretnych wytycznych dotyczących codziennego działania.
Ta cała olbrzymia praca, jaką trzeba wykonać, powinna być określana i precyzowana przez Radę Krajową, a jej realizacja prowadzona na poziomie rad okręgowych. Mam nadzieję, że w tej kadencji to się stanie. ■


Kazimierz Ferenc
architekt IARP, przewodniczący Komitetu Organizacyjnego Izby Architektów, prezes KRIA RP I kadencji, od 2006 r. Honorowy Prezes KRIA RP, w latach 1990–1994 wojewoda rzeszowski, w latach 1998–2001 podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, w latach 2014–2015 koordynator pracy gabinetu politycznego ministra sprawiedliwości

rozumiem
Używamy plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Korzystając z tej strony wyrażasz na to zgodę.