logo
Strefa architekta - logowanie
EN
DACHRYNNA
DACHRYNNA
DACHRYNNA
ZAWóD:ARCHITEKT
14.06.2024

Długie nocne architektów rozmowy

Ciekawe, jaki powstałby portret architekta, gdyby podsłuchano i wykorzystano nasze rozmowy, wymienione informacje oraz przeanalizowano kontakty architektoniczno-środowiskowe? O czym dyskutujemy najchętniej, co nas absorbuje, a jakich tematów w ogóle nie chcemy poruszać?

Mogłoby wydawać się oczywiste, że nasze rozmowy winny koncentrować się na twórczości architektonicznej i całej związanej z nią otoczce. Jeżeli jednak ktoś spoza środowiska spodziewa się usłyszeć konwersacje o takiej właśnie tematyce, to bardzo się zdziwi i rozczaruje. My, architekci, skupiamy się bowiem na zupełnie innych problemach, z których uczyniliśmy swoistą axis mundi. I to one niemal całkowicie pochłaniają naszą uwagę. O czym więc tak chętnie rozmawiamy?

O LEGISLACJI

Głównym i dyżurnie podnoszonym problemem jest legislacja, czyli stanowienie i stosowanie prawa. Istotnie, w tym obszarze, związanym nie tylko z szeroko rozumianą gospodarką przestrzenną, od lat panuje nieład i można obserwować radosną twórczość parlamentu oraz rządu, prokurujących kolejne ustawy i rozporządzenia. Chaos, niespójność i fragmentaryczność prawa nie dziwią już niemal nikogo. Kolejne regulacje w obszarze gospodarki przestrzennej nie służą podnoszeniu jakości naszego otoczenia ani cywilizowanemu wykonywaniu zawodu. Krytykowanie tego stanu jest więc jak najbardziej słuszne i zrozumiałe. Potrafimy precyzyjnie określić, które regulacje nas uwierają, ale trochę dalej jesteśmy od sformułowania wizji, jak miałby wyglądać pożądany stan prawny w obszarze planowania, urbanistyki i architektury.

O URZĘDACH

Przedstawianie urzędów, a w szczególności administracji architektoniczno-budowlanej, jako negatywnych bohaterów powieści Zamek Franza Kafki to kolejny stały temat już nie tyle rozmów, ile narzekań naszego środowiska.

Jest w tym dużo racji, jako że urzędnicy są uwikłani w pełen niezgodności i spowalniający działania gorset przepisów, z pewnością niesprzyjający efektywnej pracy. Widzimy paradoksalną sprzeczność polegającą na tym, że z jednej strony władze centralne i lokalne na każdym kroku deklarują wolę sprzyjania inwestycjom, a z drugiej – zarówno uchwalanie, jak i stosowanie przepisów utrudniają uzyskiwanie i wydawanie właściwych decyzji. Byłoby to zrozumiałe, gdyby owe procedury służyły kreowaniu ładu przestrzennego, ale w obecnym stanie prawnym służą one jedynie trudnej do zrozumienia, biurokratycznej działalności. Gdyby jednak kiedyś urzędy faktycznie dopilnowały nadania priorytetu ładowi przestrzennemu, nie wzbudziłoby to entuzjazmu w naszym środowisku, dla którego życzenie inwestora – nawet w najmniejszym stopniu niezainteresowanego tym zagadnieniem – jest traktowane jako jedno z przykazań dekalogu.

il. Piotr Średniawa
il. Piotr Średniawa

O NIEZROZUMIENIU ROLI ARCHITEKTÓW

Chętnie podejmujemy temat o naszej samotniczej egzystencji w społeczeństwie, które nie rozumie architektury i hołduje gustom najniższej próby. Wskazujemy na relatywnie niski poziom jego wykształcenia, ogłupiającą rolę mediów oraz brak zainteresowania problemami przestrzeni ze strony elit. W takich opiniach jest dużo racji, tylko że kompletnie nic z nich nie wynika. Rozmowy nigdy nie kończą się oczywistą pointą, bo nie wystarczy narzekać, pozostając przez lata zamkniętym w swojej zawodowej bańce. Trzeba podjąć ze społeczeństwem dialog. Taki oczywisty wniosek spotyka się jednak z natychmiastową ripostą, że nie sposób rozmawiać ze społeczeństwem tak nieprzygotowanym, a to zamyka temat i uniemożliwia jakąkolwiek refleksję.

O CENNIKU

Do dyżurnych tematów należą też niskie gratyfikacje za wykonywane projekty i brak mitycznego cennika. Po tym, jak UOKiK zakwestionował cennik Izby Architektów, a TSUE – niemiecki cennik HOAI (Honorarordnung für Architekten und Ingenieure), wprowadzenie obligatoryjnego dokumentu stało się bardzo trudne. Jednak w krajach ościennych architekci podjęli próbę unormowania tego problemu – np. czescy przedstawiciele zawodu wprowadzili własny kalkulator pozwalający na określenie nakładu czasowego, potrzebnego do wykonania zlecenia, z ostateczną wyceną opartą na indywidualnej stawce godzinowej.

My, po porażce w starciu z UOKiK, nie podjęliśmy ponownych prób uregulowania tej sprawy. W zleceniach publicznych nadal stosowany jest dumping cenowy, w efekcie prowadzący do pogarszania jakości projektów wykonywanych za zaniżone wynagrodzenie. W trakcie negocjowania warunków konkursów architektonicznych często ma miejsce sytuacja, w której – w odpowiedzi na nasz postulat zagwarantowania przyzwoitej płacy za przyszłą usługę projektową – urzędnicy niczym iluzjoniści (zamiast królika z kapelusza) wyciągają z szuflady umowy na podobną usługę wyłonioną w przetargu, gdzie widnieją podane przez architektów drastycznie niższe ceny. Zdecydowanie łatwiej przyjąć nam postawę poszkodowanych, niż podjąć próbę uregulowania problemu wycen w ramach środowiskowej solidarności. A przecież nikt oprócz nas tego nie rozwiąże.

il. Piotr Średniawa
il. Piotr Średniawa

TEMATY TABU

Kiedyś dyskusje o architekturze i urbanistyce tak się ze sobą splatały, że trudno było dostrzec granicę między nimi. Rozdzielenie – ponad 20 lat temu – zawodów architekta i urbanisty oraz stworzenie odrębnych izb zawodowych, będące jednym z najpoważniejszych błędów (żeby nie powiedzieć głupotą), w sztuczny sposób oddaliło od siebie te integralnie funkcjonujące wcześniej dziedziny. Tym samym planowanie przestrzenne stało się w Polsce jakimś samoistnym bytem, oderwanym od realnego procesu inwestycyjnego. Likwidacja Izby Urbanistów jeszcze skuteczniej osłabiła ten dziwaczny, sztucznie wypreparowany byt.

Jako środowisko nie chcemy przyznać, że kształt i jakość przestrzeni nie rodzą się na etapie załatwiania pozwoleń na budowę, tylko w fazie planowania przestrzennego i urbanistyki. Bez oporu zgodziliśmy się na prezentowanie naszych architektonicznych realizacji przy użyciu fotograficznych tricków maskujących chaos w otoczeniu. Co więcej, zainteresowanie nowelizacją ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym miało poziom wręcz hobbystyczny – w przeciwieństwie do nowelizacji dotyczącej rozszerzenia możliwości projektowania zabudowy jednorodzinnej przez inżynierów i techników budownictwa, którą w petycji oprotestowało kilka tysięcy osób. Świadczy to o utracie rozumienia hierarchii oraz narzędzi kształtowania przestrzeni.

Tematem tabu jest kiepska deweloperka, nie wspominając już o patodeweloperce. Nie chcemy rozmawiać o tym, że część naszego środowiska reaktywowała „wyciskanie”, dawno już zakazane w podnoszeniu ciężarów. Z uprawianiem tej wycofanej ze sportu dyscypliny można porównać karkołomne planowanie maksymalnej liczby PUM-ów na ciasnych działkach i projektowanie ukrytych (pod nazwą lokali usługowych) mieszkań o powierzchni 16–18 m2. Odium takiej działalności zrzucamy bez cienia refleksji na chciwych deweloperów czy banki ograniczające kredyty hipoteczne. To sprowadza naszą profesję do branży obsługującej inwestorów wyłącznie pod względem technicznym.

Otaczająca nas przestrzeń nie powstaje samoistnie, a w procesie jej degradacji i patologizacji odgrywamy niechlubną rolę. To wstydliwy temat, że dobrowolnie staliśmy się zakładnikami krótkowzrocznych działań, kapitału i zysku. Zapomnieliśmy, że likwidacja dyscypliny wyciskania była spowodowana licznymi kontuzjami kręgosłupa u zawodników uprawiających podnoszenie ciężarów.

Nasza polityczna poprawność – stowarzyszeniowa i izbowa – niemal zakazuje rozmów o byle jakiej, pretensjonalnej i tandetnej architekturze. Takie „hity”, w ramach plebiscytu Makabryła, prezentuje jako ciekawostkę portal Bryła.pl. Zasadniczo bowiem czasopisma i związane z nimi portale internetowe nie dostrzegają przestrzennych popisów, skupiając uwagę na wartościowych realizacjach. Brakuje poważnej dyskusji, dlaczego kiepskie budownictwo nie jest marginalnym zjawiskiem, lecz powszechnym problemem w większych miastach, a przede wszystkim w mniejszych miejscowościach. Taką architekturę projektują przedstawiciele naszej profesji, próbując utrzymać na powierzchni swoje biura, zapominając o swoim wykształceniu i niegdysiejszych ambicjach. Jeżeli już pojawia się ten kłopotliwy temat, to zbywa się go uwagą nieznajdującą potwierdzenia w wykazie pozwoleń na budowę, że jest to produkt działalności techników i inżynierów budownictwa.

Odsunięcie odpowiedzialności od naszego środowiska, pozornie nas nie obciążając, nie buduje bynajmniej naszej wymarzonej pozycji zawodowej.

il. Piotr Średniawa
il. Piotr Średniawa

DZIWNE ROZMOWY

W osobliwy sposób próbujemy z kolei konwersować o zielono-błękitnej transformacji i Nowym Europejskim Bauhausie. Niby rozmawiamy o nowych dyrektywach, jednak robimy to bardziej z obowiązku niż rzeczywistej potrzeby i najchętniej wyłącznie w kategoriach ogólnych deklaracji. Kiedy rozmowa zbacza na konkretne działania, albo szybko ją ucinamy, albo kamuflujemy poważną dyskusję powierzchownym greenwashingiem. Takie podejście konsekwentnie oddala nas od głównego nurtu w europejskiej architekturze, coraz bardziej podporządkowanej środowiskowym i klimatycznym wyzwaniom.

Te rzekomo obiektywne przeszkody, o których tak ochoczo rozmawiamy, są usprawiedliwieniem dla niechęci do podejmowania rzeczywistej dyskusji o architekturze i jej roli w naszej kulturze. Powoduje to powstanie ideowej pustki, powielanie formalistycznych, zapożyczonych wzorców, kult przeciętności, a także uprzedzenie do konstruowania kryteriów i ocen.

Oderwanie praktyki od teorii i stworzenie z nich odrębnych bytów w dziedzinie architektury oraz zanik krytyki architektonicznej to kolejne przejawy awersji do dyskusji. Brak wzajemnego konfrontowania i wartościowania naszych działań hamuje rozwój rodzimej twórczości architektonicznej, bezkrytycznie czerpiącej z globalnych wzorców.

Po ponad trzydziestu latach przemian w Polsce niezbędna jest pogłębiona refleksja nad współczesną rodzimą architekturą, twórczo odpowiadającą na czas i miejsca, w których powstaje. Bardzo potrzebnej, spokojnej rozmowy na ten temat nie mogą przesłonić powtarzane niczym mantra narzekania na legislację, urzędy, inwestorów, niskie wyceny i niezrozumienie ze strony społeczeństwa.

Brak rozmów o istotnych zagadnieniach doprowadził do przekonania, że jeżeli uporamy się z instrumentalnymi problemami, to wspaniała architektura i harmonijna przestrzeń pojawią się niejako samoistnie, nieskrępowane już zewnętrznym gorsetem. Podobnie jak na iluzjonistycznym obrazku z dwiema twarzami przy okazji powstaje między nimi wazon czy kieliszek. Niestety, we własnym dyskursie o nas samych zapomnieliśmy, że architektura nie jest optyczną iluzją. ■


PIOTR ŚREDNIAWA

architekt IARP, przewodniczący Rady Śląskiej Izby Architektów, członek WKUA i MKUA w Katowicach, od 2003 r. prowadzi z Barbarą Średniawą Biuro Studiów i Projektów w Gliwicach

rozumiem
Używamy plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Korzystając z tej strony wyrażasz na to zgodę.