logo
Strefa architekta - logowanie
EN
DACHRYNNA
DACHRYNNA
DACHRYNNA
ZAWóD:ARCHITEKT
19.12.2023

Aksjomat pięknie nieudowodniony

RUBEN BARDANASZWILI W KONTRZE DO WYWODÓW MIKOŁAJA MACHULIKA

/pisownia oryginalna – przyp. red./

Z przyjemnością i uwagą zapoznałem się z dyskusją „Teoria, krytyka, praktyka” w Nr 88 na łamach Z:A. Wśród wypowiedzi optujących za teorią architektury, w tym jako czynnika determinującego rozwój myśli i twórczości architektonicznej, odnajdujemy opinię Kolegi Mikołaja Machulika (Z:A Nr 88, Ring Opinii – Polemika, str. 73) o zgoła całkowicie przeciwnym wydźwięku. Aksjomat o bezprzedmiotowości teorii architektury, przedstawiony w tej opinii, może i nie jest pozbawiony powabu spekulacji intelektualnej, jednak jest oparty na z gruntu mylących przesłankach, wykazując pomieszanie pewnych porządków. Przesłanka podstawowa, że „Architektura nie jest nauką. To użyteczna i praktyczna sztuka” (MM), aczkolwiek prawdziwa, nie oddaje całej prawdy, ponieważ wiele pragmatycznych dziedzin ludzkiej aktywności (a czy są niepragmatyczne dziedziny?) posiada własne teorie i podlega analizie naukowej. Zanegowanie tych realiów to przekreślenie fundamentalnych osiągnięć cywilizacji, dorobku wielu pokoleń, w tym polskich twórców i naukowców nam współczesnych. Ciekawsze jest to, co stwierdza Autor aksjomatu, mianowicie, że Architektura „To (…) Najważniejsza ze sztuk, bowiem odpowiada na żywotne potrzeby człowieka, jak żadna inna” i dalej „Skoro nie jest nauką, to nie ma własnych teorii (naukowych, bo spiskowe owszem). Architektura natomiast korzysta z wielu nauk (i pozostałych sztuk), by móc się zmaterializować”. Owszem, bezpośrednim zadaniem architektury nie jest poznanie prawdy w rozumieniu funkcji nauki, a tworzenie rzeczy pożytecznych, kierujących nową, odrębną rzeczywistość o dużym zasięgu oddziaływania na każdą inną dziedzinę aktywności ludzkiej, też z wykorzystaniem właściwości poznawczej (analitycznej) umysłu ludzkiego. Ale sama dziedzina wiedzy, tzn. działalność związana z tworzeniem, kreowaniem struktur przestrzennych, koniecznych dla egzystencji ludzi, i ich uprzedmiotowieniem (urzeczywistnieniem) w przestrzeni, podlegać musi poznaniu naukowemu ze względów czysto pragmatycznych, o czym poniżej. Jeżeli obok nauk przyrodniczych istnieją nauki stosowane, to znaczy, że istnieją dziedziny, podlegające poznaniu, które nie występują poza działalnością człowieka, w tym i architektura – „sztuka empiryczna, stosowana” (Marta Urbańska, Z:A Nr 88), będąca twarzą cywilizacji. Zwróćmy uwagę, że nawet sztuka, zanurzona w materii tak mało pragmatycznej, jak emocje estetyczne, ma historię sztuki, krytykę i na koniec teorię sztuki – dział filozofii – estetykę. To z jakich to powodów „Najważniejsza ze sztuk” (MM) nie zasługuje na takowe?! Przyjmujemy czy nie do wiadomości, „łaska” teorii sztuki i tak udziela się architekturze, chociaż to tylko jedna ze składowych całej układanki. Jedną rzeczą jest wiedza zawodowa – warsztatowa, wyniesiona z praktyki, a drugą poznanie naukowe przedmiotu i funkcji praktyki. Samo zadanie pytania, czym jest ta praktyka, zapowiada analizę krytyczną, poznawczą, jest wstępem do teorii. Warto powtórzyć przywołane przez P. Żabickiego (Z:A Nr 88, we wprowadzeniu redaktorskim) twierdzenie Witruwiusza: „Wiedza (architekta) rodzi się z praktyki i teorii (…). Jak bowiem wszędzie, tak przede wszystkim w architekturze istnieją dwa elementy: przedmiot, który jest określany, i jego określenie. Przedmiotem określanym jest rzecz, o której się mówi; tym, co go określa, jest wywód oparty na zasadach naukowych”. Cechą umysłu ludzkiego jest badanie – poznanie, nie tylko bytów znanych, zrodzonych z aktywności sił natury, ale i nowych bytów nowych rzeczywistości, powstałych z potrzeb i woli człowieka (technika, sztuka, religia, historia, społeczność i sama nauka także). Geniusz ludzki dotyka, analizuje w procesie poznawczym przez siebie wykreowane nowe byty, oddziałujące na ludzką egzystencję w całej jej rozciągłości, wraz z praprzyczynami, konstytuującymi ich pojawienie się w trakcie rozwoju cywilizacji. Historia uczy, że bez tej syntezy – teorii nie ma rozwoju społeczeństw, ponieważ spełnia się też potrzeba gromadzenia i przekazywania doświadczeń wielu pokoleń, ważnych także dla nakreślenia ewentualnych dróg rozwoju, oraz regulacji prawnych, o czym niestety „zapominają” nie tylko zanurzeni w codzienności koleżanki i koledzy, ale i decydenci, odpowiedzialni za ustawy oraz rozporządzenia. Bez wątpienia architektura i wyrosłe na jej kanwie, a znajdujące się w jej orbicie, urbanistyka i planowanie przestrzenne, architektura krajobrazu i interieru (wnętrz), wprzęgnięte do jednego wozu kształtowania przestrzeni bytowania ludzi, zajmujące się kreowaniem właściwej dla tej rzeczywistości i jej materii obiektów i form (budynek, zespół architektoniczny, sieć osadnicza), wyróżniają się wśród innych nowych bytów własną, niepowtarzalną indywidualnością, funkcją, a przede wszystkim własnym przedmiotem trosk. Ciągnięcie wozu to funkcja, a kształtowanie przestrzeni bytowania to przedmiot. W tym kontekście należy podkreślić, że w grę wchodzi nie tylko poznanie jako takie, ale i pragmatyka wyprzedzających działań, służących optymalizowaniu realizacji społecznych, gospodarczych celów w przełożeniu na specyficzną materię projektowania architektonicznego. Kiedy stawia się na pierwszej linii znaczenie czynnika ludzkiego lub dyskutuje się nad prymatem lub nie struktur wielofunkcyjnych nad monofunkcyjnymi w kształtowaniu tkanki kulturowej miasta, nie sposób obejść teorię, która umożliwia zdefiniowanie, rozpoznanie istoty zjawiska, przed przejściem nad określeniem metodologii, przydatnych do projektowania reguł i parametrów oraz wymogów technicznych. Nieraz jako dowód na nieprawomocność teorii architektury podnosi się, że doktryny architektoniczne, zrodzone z twórczej intuicji, w swej formie pisanej, często przypominają eseje literackie niż rozprawy naukowe. Ale ich zawartość merytoryczna jest teoretyczna, oparta na wywodach, wynikłych z analiz rzeczywistości, zastanej praktyki i antycypowania dróg realizacji wyobrażeń o lepszym urządzeniu środowiska bytowania. Więcej, często zilustrowane modelami trójwymiarowymi i rysunkami architektonicznymi teksty (modernistów europejskich lub metabolistów japońskich i innych) świadczą wymownie o specyficznej materii rzeczywistości, której służy architektura. Negując zasadność teorii architektury, neguje się także zasadność zajmowania się teorią architektury, ponieważ „Skoro nie jest nauką, to nie ma własnych teorii” (MM) i nie ma teorii architektury, tylko jedynie wyobrażenie o niej. Spełnienie postulatu czerpania z dorobku naukowego innych dziedzin, nauk podstawowych i stosowanych bez własnego punktu odniesienia, własnego „szkiełka i oka”, jak bardzo ładnie nazywa sam Kolega MM, jest ułomne. Tzn. wymaga wiedzy o własnym punkcie odniesienia (Einsteinowskiego?!), a po chłopsku miejsca siedzenia. I w tym przypadku też trzeba zdać sobie sprawę z własnego punktu odniesienia i miejsca siedzenia. A to, niestety, czy stety, też teoria!

Jeżeli uwierzymy w przesłanie, że genialna ignorancja powinna przekraczać granice świata, zauważmy, że tego świata, ponieważ z niego wywodzi się zawód architekta. Jasne jest, że ta nasza „genialna ignorancja” musi określić się w stosunku do tego świata, co z tego świata należy zabrać dla zajęcia swego miejsca wśród innych, nieznanych rzeczywistości, żeby nie rozpłynąć się w niebyt. W przeciwnym razie mielibyśmy na celu tylko potocznie rozumowane „zaświaty”. W tym przypadku nie byłoby co zbierać i nawet, radośnie ogłoszone przez Kolegę MM, obalenie Einsteina by nie pomogło!

Powtórzę za Autorem przedmiotowego aksjomatu: „Ale to też tylko teoria, którą opisał już ponad 2000 lat temu Witruwiusz i do tej pory nikomu nie udało się jej obalić” (MM). Jednak faktem jest, że autorowi dyskusyjnego aksjomatu, mimochodem, wbrew własnej deklaracji, udało się obalić samego Witruwiusza, de facto negując jego twierdzenie o wiedzy architekta. A to w prostej linii prowadzi do zanegowania – porzucenia myśli o autonomii, na którą czeka wielu „życzliwych” dla Zawodu Architekta!

P.S. Myślę, że należy skończyć z instrumentalnym rozumowaniem pojęcia interdyscyplinarności w odniesieniu do architektury i wyrosłych na jej kanwie urbanistyki i planowania przestrzennego, które są samodzielnymi bytami, nową syntezą z własnym JA i EGO oraz zawartością interdyscyplinarną, jak wiele innych dziedzin i ich teorii.


RUBEN BARDANASZWILI

architekt IARP (od 2002 r.); absolwent WA ASP w Tbilisi (1965–1971); członek Rady PKOIA RP w III i IV kadencji, w V – wiceprzewodniczący; był członkiem KRIU w I kadencji, Rady Południowej OIU z/s w Katowicach, członkiem Prezydium SARP o. Rzeszów; od 2019 r. – członek Komisji Rewizyjnej; w ubiegłej kadencji członek Podkomisji Architektury, Urbanistyki i Planowania Przestrzennego Komisji Prawa Inwestycyjnego IA; pracował w instytutach i biurach o profilach architektonicznym oraz urbanistycznym, w tym planowania przestrzennego, prowadził także własne biuro projektowe; autor zrealizowanych projektów osiedli i budynków mieszkalnych, usługowych, sakralnych; zajmował się grafiką, malarstwem, w Gruzji także mozaiką ścienną, scenografią, pisał libretta oper i baletów; zainteresowania: teoria architektury, urbanistyki i sztuki, sport, życie publiczne

--------

Zachęcamy do nadsyłania własnych komentarzy, refleksji i opinii. Na Państwa listy czekamy pod adresem: redakcja@izbaarchitektow.pl. Najciekawsze z nich opublikujemy.

rozumiem
Używamy plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Korzystając z tej strony wyrażasz na to zgodę.